czwartek, 21 lutego 2013

Pierwszy normalny, wręcz analny

No hejson, drugi wpis dzisiaj. Piszę go dla zachowania porządku, po prostu zwierzę się.

Z G. od tygodnia kłótnie codziennie. Wiem, że to zaprzecza temu co było w poprzedniej notce, no ale cóż.


Kłótnie o wszystko - o brak szczerości, o brak zaufania, o to że palę codziennie (wg niej jak bakam, jestem sztuczny. w mojej opinii właśnie wtedy jestem normalny, ale tak to jest jak się patrzy okiem ćpuna), i ogólnie. Najbardziej chyba boli ten drugi powód, bo zaufanie to chyba najważniejsza kwestia. Jedna i druga strona nadszarpnęła je, najgorsze jest to, że pomimo starań, nie udaje się go odbudować.

Powinienem napomknąć o ważnej sprawie - w październiku zerwałem z nią... dla innej po to, żeby po 2tyg wrócić. To był chyba ten niewybaczalny błąd, który chciałbym żeby mi jak najszybciej wybaczyła. Wydaje mi się że to niemożliwe - każda kłótnia schodzi na ten sam tor - mojego zerwania i skrzywdzenia jej. To okropne uczucie, słuchać o tym praktycznie za każdym razem gdy się pożremy. Chciałbym mieć taki pierdolnik jak w Facetach w Czerni, tyle że kasujący wybrane wspomnienia. To chyba czcze mrzonki idioty.

Brak zaufania z innego powodu? Proszę bardzo. Prośby żebym nie bakał w tygodniu przez ostatni miesiąc spełzły na niczym, zawsze kończy się na gibonie w japie i smutaniu z jej strony. Przykre, że tego nie akceptuje. Nadmienię, że ona na moją prośbę przestała w ogóle pić. Myślę że powinienem coś z tym zrobić, jednak trawa jest zbyt smaczna.

Więcej? Już jakiś czas temu, ale kilkukrotne picie z jej strony. Po wylewnych obietnicach i przysięganiu że to się nie powtórzy. Do tego nie lubię jej towarzystwa, zawsze trzęsę dupskiem jak gdzieś z nimi wychodzi. Super skini, super panki, wybiłbym ich poza kilkoma których darzę sympatią.

Dzisiaj poszło o błahostkę, sprawę z przeszłości - jej poprzedniego chłopaka, o którym nie wiedziałem, pomimo że pytałem czy z kimś kiedyś była. Smutne dowiadywać się o takich rzeczach myśląc, że jest się pierwszą osobą która wniosła coś pozytywnego do jej życia. Doprawdy smutne w chuj.

Koniec pierdolenia smutów, jutro piątek. 4 dni bez baki jak wieczność, już czuję ten smak skuna. Pewnie dzisiaj nie zasnę z podniecenia, jak to mam w zwyczaju przed weekendem. Alkoholu nienawidzę - zarówno prymitywnego działania, jak i smaku i wszystkiego. Plan jest dwója baki i długie ocebeki. Powinno wypalić, jeśli nie, to będę conajmniej zły.

Humm, myślę że jutro albo pojutrze dodam wpis jak było. I o co znowu poszło, bo wiem że o coś pójdzie i skończy się na płaczu obydwu stron. Takie tam przeczucie. Fajowsko. Tymczasem odpalam papierosa i delektuję się hardkorem. bywajcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz